I don't paint for the process, but for the effect. I just try to tell a story.
photo by A.Szipilow
Przyszłość jest iluzją
Nowa seria obrazów Simeona Genewa przenosi nas w inny wymiar czasoprzestrzeni. Przecinają ją smukłe kształty statków kosmicznych oraz konglomeraty futurystycznych miast, w których żywy pierwiastek został zastąpiony przez automaty.
Simeon podąża tropem motywów znanych z literatury i kina science fiction. Widać, że malowanie promów międzyplanetarnych, megalopolis czy sztucznej inteligencji sprawia mu niezwykłą radość. Jeśli lubicie cyberpunkowe klimaty niczym z „Neuromancera”, poczujecie się tutaj jak w swoim systemie.
Artysta ucieka jednak od sztampowych ilustracji, które wypełniają okładki książek i płyt. W futurystycznych klimatach poszukuje czegoś więcej, co sprawia, że prace zapadają w pamięć. Przenika je humanistyczna refleksja nad przyszłością cywilizacji i aura tajemniczości. W tym kontekście Genew dotyka klimatów surrealnych czy wręcz hipnotycznych, odwołując się do takich mistrzów, jak Salvador Dali czy Moebius. Pędzące po niebie statki zostały skontrastowane z tłem, które wcale nie przypomina mrocznego kosmosu, a wręcz przeciwnie, jest utrzymane w jaskrawych, pastelowych barwach, niczym w psychodelicznej wizji. Tak jakby autor chciał do nas mrugnąć, wziąć swoją twórczość w nawias, mówiąc za Philipem K. Dickiem, że realność w każdej chwili może okazać się iluzją. Nie dostrzeżecie tu również nas, ludzi, zostaliśmy wyparci, uciekliśmy gdzieś daleko, a może już nas wcale nie ma? Tak jakby ewolucja wyskoczyła z dotychczasowych torów, dając pierwszeństwo życiu, które zostało sztucznie stworzone.
Prace prezentowane były niedawno w ramach wystawy „Raporty z Pasa Kuipera” w Artetece Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie.
----
"Planeta Mroku i inne historie fantastyczne"
Projekt Simeona Genewa i Rafała Cywickiego pełni rolę transgalaktycznej rakiety. Statku, do którego zostajemy wciągnięci od pierwszego spojrzenia na wysmakowane estetycznie obrazy, od prologu metaforycznych tekstów, od preludium nastrojowej muzyki. Wsiadamy, by oderwać się od otaczającego nas świata, zamkniętego w dobrze nam znanych i przez to wyschniętych jak powierzchnia Marsa trzech wymiarach. Siedząc już w tej kapsule, zapięci jedynie pasami imaginacji, odkrywamy, że czwarty z wymiarów – czas – istotnie jest pojęciem względnym, zwłaszcza jeśli przydarzy nam się to, co w sztuce czy literaturze najpiękniejsze – absolutne zatracenie w kontemplacji dzieła.
W malarstwie Simeona Genewa zatracić się łatwo, czego doświadczam od wielu lat, obserwując z nieukrywaną przyjemnością rozwój jego talentu. Cieszy mnie również, że podąża własnym, sinusoidalnym torem, unikając w ten sposób dryfujących meteorów, wierny temu, co na kartach książek i komiksów zawarli tacy Mistrzowie, jak Stanisław Lem, Philip K. Dick, Moebius, Zbigniew Kasprzak czy Alejandro Jodorowsky. Nie pozwala się uwieść łatwym i szybko przemijającym modom. W przenicowanym sztancami świecie social mediów, który karmi się kopiowaniem, Simeonowi Genewowi udaje się również uciec od pułapki powielania i przeklejania. Zbudował swój własny statek, może trochę dziwaczny, trochę oldschoolowy i pozostający poza modą, ale za to unikalny i przede wszystkim – autorski.
Ten statek Simeona Genewa, na podobieństwo kapsuły ratunkowej, zabiera nas w lot, który przypomina kalejdoskop eskapistycznych doznań. Genewowi i Cywickiemu nie chodzi jednak o przeżywanie wyalienowanych snów, ani o bawienie się gwiezdnymi gadżetami, choć wskrzeszanie pojazdów kosmicznych, robotów, baz księżycowych sprawia im, a także nam, fanom science fiction, nieukrywaną radość. Genew z Cywickim dolatują tam, gdzie orbitował choćby Stanisław Lem – dla niego science fiction była sposobem na opisanie i zrozumienie człowieka, ale nie tego, który powróci kiedyś z gwiazd, lecz tego, który żyje tu i teraz. Nas samych.
Wpatrzcie się zatem w obrazy Genewa, zasłuchajcie w teksty Cywickiego i poczujcie, jak twardy dysk waszego umysłu zaczyna zadawać pytania – kim jesteśmy, dlaczego się tu znaleźliśmy, dokąd zmierzamy. Pozwólcie im działać, otwierać kolejne katalogi podświadomości, budząc sieci pulsujących neuronów. Dotrzecie wraz z nimi tam, dokąd wybrali się jakiś czas temu Genew z Cywickim – do odległego świata, który znajduje się bardzo, bardzo blisko, wewnątrz nas samych.
W malarstwie Simeona Genewa zatracić się łatwo, czego doświadczam od wielu lat, obserwując z nieukrywaną przyjemnością rozwój jego talentu. Cieszy mnie również, że podąża własnym, sinusoidalnym torem, unikając w ten sposób dryfujących meteorów, wierny temu, co na kartach książek i komiksów zawarli tacy Mistrzowie, jak Stanisław Lem, Philip K. Dick, Moebius, Zbigniew Kasprzak czy Alejandro Jodorowsky. Nie pozwala się uwieść łatwym i szybko przemijającym modom. W przenicowanym sztancami świecie social mediów, który karmi się kopiowaniem, Simeonowi Genewowi udaje się również uciec od pułapki powielania i przeklejania. Zbudował swój własny statek, może trochę dziwaczny, trochę oldschoolowy i pozostający poza modą, ale za to unikalny i przede wszystkim – autorski.
Ten statek Simeona Genewa, na podobieństwo kapsuły ratunkowej, zabiera nas w lot, który przypomina kalejdoskop eskapistycznych doznań. Genewowi i Cywickiemu nie chodzi jednak o przeżywanie wyalienowanych snów, ani o bawienie się gwiezdnymi gadżetami, choć wskrzeszanie pojazdów kosmicznych, robotów, baz księżycowych sprawia im, a także nam, fanom science fiction, nieukrywaną radość. Genew z Cywickim dolatują tam, gdzie orbitował choćby Stanisław Lem – dla niego science fiction była sposobem na opisanie i zrozumienie człowieka, ale nie tego, który powróci kiedyś z gwiazd, lecz tego, który żyje tu i teraz. Nas samych.
Wpatrzcie się zatem w obrazy Genewa, zasłuchajcie w teksty Cywickiego i poczujcie, jak twardy dysk waszego umysłu zaczyna zadawać pytania – kim jesteśmy, dlaczego się tu znaleźliśmy, dokąd zmierzamy. Pozwólcie im działać, otwierać kolejne katalogi podświadomości, budząc sieci pulsujących neuronów. Dotrzecie wraz z nimi tam, dokąd wybrali się jakiś czas temu Genew z Cywickim – do odległego świata, który znajduje się bardzo, bardzo blisko, wewnątrz nas samych.
Rafał Stanowski
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Raporty z Pasa Kuipera
„Na wystawę „Raporty z Pasa Kuipera" składa się seria obrazów Simeona Genewa, zrealizowanych w latach 2015-2018, których wspólnym motywem są maszyny lub ich szczątki, ukazane w bliżej nieokreślonej przyszłości. Głównymi, łatwo wychwytywanymi inspiracjami, od lat pozostają dla artysty: komiks frankofoński i kino science fiction.
Obrazy zebrane na wystawie zdradzają zainteresowanie autora robotyką, sztuczną inteligencją i szeroko rozumianym post-humanizmem.
Malarstwo Simeona Genewa cechuje ponadto wrażliwość architekta, stąd na płótnach pojawiają się także fragmenty pejzażu miejskiego(, z jego nieodłącznymi elementami – graffiti, reklamą, odpadami. Przyszłość nie będzie sterylna, lśniąca, w opływowym kształcie; będzie brudna, kanciasta i pokryta napisami sprayem – mówi nam Genew.
Serię charakteryzują powtarzalne rytmy w kompozycji i intensywne
kolory w tłach.
Autor, choć pozostaje wierny technice akrylowej, w ostatnim czasie odchodzi od płaskiej plamy barwnej i czystej linii konturowej, na rzecz bardziej ekspresyjnych środków wyrazu. Najnowsza seria wpisuje się w dotychczasowe poszukiwania artysty i bez wątpienia przypadnie do gustu miłośnikom sci-fi."
Obrazy zebrane na wystawie zdradzają zainteresowanie autora robotyką, sztuczną inteligencją i szeroko rozumianym post-humanizmem.
Malarstwo Simeona Genewa cechuje ponadto wrażliwość architekta, stąd na płótnach pojawiają się także fragmenty pejzażu miejskiego(, z jego nieodłącznymi elementami – graffiti, reklamą, odpadami. Przyszłość nie będzie sterylna, lśniąca, w opływowym kształcie; będzie brudna, kanciasta i pokryta napisami sprayem – mówi nam Genew.
Serię charakteryzują powtarzalne rytmy w kompozycji i intensywne
kolory w tłach.
Autor, choć pozostaje wierny technice akrylowej, w ostatnim czasie odchodzi od płaskiej plamy barwnej i czystej linii konturowej, na rzecz bardziej ekspresyjnych środków wyrazu. Najnowsza seria wpisuje się w dotychczasowe poszukiwania artysty i bez wątpienia przypadnie do gustu miłośnikom sci-fi."
----
„Wystawa „Planeta Mroku i inne historie fantastyczne” to niezwykła synteza materii malarskiej i literackiej. Synergiczny przekaz ikoniczno-werbalny, noszący wszelkie znamiona bliskiego Simeonowi Genewowi komiksu czy picturebooka, ale rozbity na kilkadziesiąt nośników i uwspółcześniony o nowe media. Kiedy artyście przestaje wystarczać kartka papieru, płótno, ekran monitora? Kiedy sięga po nowe obszary ekspresji? Kiedy zaprasza do współpracy twórców innych dziedzin? Zapewne wówczas, gdy zdaje sobie sprawę, że jedna osoba nie zdoła już objąć złożoności współczesnego świata i wyrażających go multimediów.
Przekonanie o konieczności włączenia do swojej narracji innych aktorów i mediów jest czymś, co było z gruntu obce patronowi tej wystawy, Stanisławowi Lemowi. Ten wielki pisarz nie przepadał za ekranizacjami czy słuchowiskami zrealizowanymi na podstawie swoich książek. Dzisiejsza rzeczywistość medialna przetwarza nasze wypowiedzi zanim jeszcze nadamy im ostateczny kształt. Uważny jej obserwator, jakim jest Simeon Genew, wie o tym i wyprzedza ją, proponując współpracę pisarzowi, aktorowi, muzykowi.
Oglądając i słuchając „Planety Mroku i innych historii fantastycznych” łatwo odnieść wrażenie, że opuściliśmy sferę sztuk pięknych. Obrazy i język, z których składa się ta opowieść, noszą wszelkie znamiona nauk ścisłych. Nie ma w tym żadnej pomyłki. Wszak wiele z obrazów Simeona Genewa powstało metodą szkicowania 3D, co oznacza, że w wielu przypadkach płótna te, z całym ich gestem, śladem narzędzia, grubością farby, poprzedza cyfrowy, sterylny ze swej natury projekt, wykonany w całości w środowisku cyfrowym.
W pracach Simeona Genewa pobrzmiewają echa prozy patrona wystawy, a w szczególności jego kluczowych książek: „Głosu Pana”, „Fiaska” czy „Solaris”. Nie brak tu także nawiązań do prozy Jacka Dukaja czy tropów wizualnych znanych z popkultury; kina („Matrix”) czy telewizji („The Expanse”). Wśród inspiracji nade wszystko wybija się jednak zamiłowanie autora do tzw. „złotej ery” science fiction, czego koronnym dowodem jest sam tytuł ekspozycji, będący aluzją do filmografii tego gatunku z lat 50. XX wieku."
Przekonanie o konieczności włączenia do swojej narracji innych aktorów i mediów jest czymś, co było z gruntu obce patronowi tej wystawy, Stanisławowi Lemowi. Ten wielki pisarz nie przepadał za ekranizacjami czy słuchowiskami zrealizowanymi na podstawie swoich książek. Dzisiejsza rzeczywistość medialna przetwarza nasze wypowiedzi zanim jeszcze nadamy im ostateczny kształt. Uważny jej obserwator, jakim jest Simeon Genew, wie o tym i wyprzedza ją, proponując współpracę pisarzowi, aktorowi, muzykowi.
Oglądając i słuchając „Planety Mroku i innych historii fantastycznych” łatwo odnieść wrażenie, że opuściliśmy sferę sztuk pięknych. Obrazy i język, z których składa się ta opowieść, noszą wszelkie znamiona nauk ścisłych. Nie ma w tym żadnej pomyłki. Wszak wiele z obrazów Simeona Genewa powstało metodą szkicowania 3D, co oznacza, że w wielu przypadkach płótna te, z całym ich gestem, śladem narzędzia, grubością farby, poprzedza cyfrowy, sterylny ze swej natury projekt, wykonany w całości w środowisku cyfrowym.
W pracach Simeona Genewa pobrzmiewają echa prozy patrona wystawy, a w szczególności jego kluczowych książek: „Głosu Pana”, „Fiaska” czy „Solaris”. Nie brak tu także nawiązań do prozy Jacka Dukaja czy tropów wizualnych znanych z popkultury; kina („Matrix”) czy telewizji („The Expanse”). Wśród inspiracji nade wszystko wybija się jednak zamiłowanie autora do tzw. „złotej ery” science fiction, czego koronnym dowodem jest sam tytuł ekspozycji, będący aluzją do filmografii tego gatunku z lat 50. XX wieku."
Artur Wabik
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Planeta Mroku i inne historie fantastyczne
Nominalnym patronem wystawy i źródłem inspiracji przywołanym przez autora jest twórczość i wyobraźnia krakowskiego mistrza gatunku, Stanisława Lema, ale przywołanych w obrazach kontekstów jest o wiele więcej. Mechaniczno-architektoniczne formy – pojazdy czy urządzenia, unoszące się nad lub rozrzucone na powierzchni tytułowej Planety Mroku, stylistyką i techniką wykonania przywołują skojarzenia z plastyczną, komiksową i scenograficzną twórczością klasyka komiksu światowego, Jeana Girauda „Moebiusa”, a w ślad za tym – z komiksowymi opowieściami w stylu „space opera”, kultowymi animacjami jak choćby animowana antologia „Heavy Metal” czy arcydziełami kina science fiction. Pustynna planeta, nawiedzana przez tajemnicze, szybujące w niej konstrukcje, zimna poświata odległej gwiazdy i ciepły, oranżowy blask wydobywający się z pojazdów i urządzeń jako oznaka życia (lub przynajmniej funkcjonowania) – wszystko to składa się na specyficznie poetycki klimat cyklu Simeona Genewa.
Malarskie przestawienia zostają spójnie dopełnione nastrojowymi tekstami Rafała Cywickiego, które wzbogacają enigmatyczne obrazy o elementy, strzępy opowieści, bardziej sugerujące niż przywołujące konkretne zdarzenia, ale wystarczające do pobudzenia wyobraźni odbiorcy, zdolnej ożywić je, wypełnić choćby śladową akcją i wyświetlić na ich wewnętrznych, mentalnych ekranach.
Projekt „Planeta Mroku...” zarówno pod względem technologicznym, jak i merytorycznym, ma szanse stać się wydarzeniem artystycznym, jednoczącym różne typy odbioru i grupy odbiorców: integralne połączenie tradycyjnych form ekspozycji (prezentacja obrazów w galerii i papierowy katalog) z nowoczesnymi, cyfrowymi kanałami (prezentacje audiowizualne) zapewnia projektowi przedłużenie długości życia i rozszerzenie zasięgu. Projekt jest szczegółowo dopracowany technologicznie i oparty na wyraźnie zarysowanej, sugestywnej wizji artystycznej, która pozwoli uznać go za jedną z ciekawszych form uczczenia Lemowskiego jubileuszu, a zarazem wzbogacić tegoroczne życie kulturalne miasta (i nie tylko) o ze wszech miar interesującą, nowoczesną propozycję.
Malarskie przestawienia zostają spójnie dopełnione nastrojowymi tekstami Rafała Cywickiego, które wzbogacają enigmatyczne obrazy o elementy, strzępy opowieści, bardziej sugerujące niż przywołujące konkretne zdarzenia, ale wystarczające do pobudzenia wyobraźni odbiorcy, zdolnej ożywić je, wypełnić choćby śladową akcją i wyświetlić na ich wewnętrznych, mentalnych ekranach.
Projekt „Planeta Mroku...” zarówno pod względem technologicznym, jak i merytorycznym, ma szanse stać się wydarzeniem artystycznym, jednoczącym różne typy odbioru i grupy odbiorców: integralne połączenie tradycyjnych form ekspozycji (prezentacja obrazów w galerii i papierowy katalog) z nowoczesnymi, cyfrowymi kanałami (prezentacje audiowizualne) zapewnia projektowi przedłużenie długości życia i rozszerzenie zasięgu. Projekt jest szczegółowo dopracowany technologicznie i oparty na wyraźnie zarysowanej, sugestywnej wizji artystycznej, która pozwoli uznać go za jedną z ciekawszych form uczczenia Lemowskiego jubileuszu, a zarazem wzbogacić tegoroczne życie kulturalne miasta (i nie tylko) o ze wszech miar interesującą, nowoczesną propozycję.
Dr hab. Wojciech Birek, prof. UR
Uniwersytet Rzeszowski
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miasto jako wiecznie żywy organizm, gigantyczna maszyna, jednak złożona z wielu różnorodnych mikrokosmosów, staje się przedmiotem zbiorowych wyobrażeń i mitów. Przestrzeń i architektura miejska, to temat szczególnie żywo przemawiający do wyobraźni twórców różnych nurtów artystycznych.
Wątki przestrzeni zurbanizowanych i miejskich codzienności w pracach Simeona Genewa nie są nowe;
to tematy, które w jego twórczości stale powracają i zmieniają się razem z otaczającą go rzeczywistością.
W najnowszej części cyklu obrazów „Miasto” Simeon Genew eksponuje motyw miejskiej przechadzki, przeprawy przez miasto. Artysta dekomponuje przestrzeń i z wybranych fragmentów układa historię o miejskiej potoczności, na którą składają się spojrzenia kątem oka, wybiórcze kalki pamięci. Miasto Genewa żyje, wypełnione jest postaciami, które zanurzone w swojej codzienności przemierzają chodniki, przystają w bramach, mijają się w szarej rzeczywistości. I tymi odcieniami szarości Genew doskonale operuje – naznacza nimi budynki i mieszkańców Krakowa. Soczystymi, czystymi barwami eksponuje detale tkanki miejskiej,
te zmienne i nietrwałe elementy jak ogłoszenia, śmieci, puste butelki w bramach i graffiti na murach, tagi i reklamy na przystankach. Plakaty i bilbordy – manifestacje życia – tylko one mają barwę, miasto jawi się jako szare i odarte z własnego koloru. Tutaj ujawnia się architektoniczna wrażliwość Autora prac, który wykorzystuje plamę barwną do budowania kontrastu i eksponowania tematów związanych z estetyzacją miast i wizualnego zanieczyszczenia przestrzeni miejskich.
Zmęczonym bohaterom swych obrazów Genew wreszcie daje odpocząć – w pogrążonych w mroku mieszkaniach zanurzeni w sztucznym świetle żegnają dzień. Zaglądamy im do okien, przyglądamy się im przez witryny kawiarni. Genew w ostrych światłocieniach zaznacza granice tego co publiczne i intymne, pozostawia widzom pole do wyobraźni, pozwala snuć opowieść dalej.
Zdecydowane operowanie linią i plamą barwną przywodzi na myśl tych komiksowych twórców, którzy w ponowoczesnym komiksie wykorzystują ligne claire jak Chris Ware, Jacques Tardi czy Floc’h. W pracach Simeona Genewa widać wyraźnie komiksowe konotacje, nie tylko w narracyjnym charakterze cyklu, ale właśnie w sposobie komponowania przestrzeni i budowania opowieści. Serię prac charakteryzuje dynamiczne spojrzenie i różnorodność perspektyw widzenia, Genew projektuje w nich widza zaangażowanego, który rozgląda się wokół siebie, przygląda rzeczywistości, zadziera głowę do góry, spogląda w dół.
Zaangażowanie odbiorców spotęgowane jest wykorzystaniem w wystawie rzeczywistości rozszerzonej, dzięki której Autor ujawnia proces komponowania prac i wpuszcza odbiorcę do swojej pracowni, pozwala patrzeć sobie na ręce. Oglądający prace mogą wykorzystać AR i za pomocą specjalnej aplikacji zobaczyć filmy z procesu powstawania dzieł.
Genew w swoim procesie twórczym wielokrotnie splata to, co cyfrowe z tradycyjnym medium. Swoje szkice digitalizuje, pracuje z nimi wirtualnie, by ostatecznie akrylami namalować je na płótnie, czasem wykorzystując rzutnik (to znów łączy Twórcę z tkanką miejską, gdzie techniki wyświetlania kompozycji z rzutnika często stosowane są przy tworzeniu murali).
Tym razem Genew idzie o krok dalej i oddaje swoją sztukę sztucznej inteligencji – pozwala botowi AI stworzyć nowe obrazy na podstawie swych oryginałów. Zostaną one wykorzystane na wlepkach dostępnych na wernisażu, dzięki odwiedzającym wystawę obrazy będą mogły „wrócić” do przestrzeni miejskiej i stać się jej częścią. Genew łączy to, co digitalne z tym co manualne, miesza techniki tworzenia, a oddając swoje obrazy nowym mediom i ich publiczności zaprasza do dialogu ze sztuką, miastem, komiksem i doświadczeniem wirtualnym.
Wątki przestrzeni zurbanizowanych i miejskich codzienności w pracach Simeona Genewa nie są nowe;
to tematy, które w jego twórczości stale powracają i zmieniają się razem z otaczającą go rzeczywistością.
W najnowszej części cyklu obrazów „Miasto” Simeon Genew eksponuje motyw miejskiej przechadzki, przeprawy przez miasto. Artysta dekomponuje przestrzeń i z wybranych fragmentów układa historię o miejskiej potoczności, na którą składają się spojrzenia kątem oka, wybiórcze kalki pamięci. Miasto Genewa żyje, wypełnione jest postaciami, które zanurzone w swojej codzienności przemierzają chodniki, przystają w bramach, mijają się w szarej rzeczywistości. I tymi odcieniami szarości Genew doskonale operuje – naznacza nimi budynki i mieszkańców Krakowa. Soczystymi, czystymi barwami eksponuje detale tkanki miejskiej,
te zmienne i nietrwałe elementy jak ogłoszenia, śmieci, puste butelki w bramach i graffiti na murach, tagi i reklamy na przystankach. Plakaty i bilbordy – manifestacje życia – tylko one mają barwę, miasto jawi się jako szare i odarte z własnego koloru. Tutaj ujawnia się architektoniczna wrażliwość Autora prac, który wykorzystuje plamę barwną do budowania kontrastu i eksponowania tematów związanych z estetyzacją miast i wizualnego zanieczyszczenia przestrzeni miejskich.
Zmęczonym bohaterom swych obrazów Genew wreszcie daje odpocząć – w pogrążonych w mroku mieszkaniach zanurzeni w sztucznym świetle żegnają dzień. Zaglądamy im do okien, przyglądamy się im przez witryny kawiarni. Genew w ostrych światłocieniach zaznacza granice tego co publiczne i intymne, pozostawia widzom pole do wyobraźni, pozwala snuć opowieść dalej.
Zdecydowane operowanie linią i plamą barwną przywodzi na myśl tych komiksowych twórców, którzy w ponowoczesnym komiksie wykorzystują ligne claire jak Chris Ware, Jacques Tardi czy Floc’h. W pracach Simeona Genewa widać wyraźnie komiksowe konotacje, nie tylko w narracyjnym charakterze cyklu, ale właśnie w sposobie komponowania przestrzeni i budowania opowieści. Serię prac charakteryzuje dynamiczne spojrzenie i różnorodność perspektyw widzenia, Genew projektuje w nich widza zaangażowanego, który rozgląda się wokół siebie, przygląda rzeczywistości, zadziera głowę do góry, spogląda w dół.
Zaangażowanie odbiorców spotęgowane jest wykorzystaniem w wystawie rzeczywistości rozszerzonej, dzięki której Autor ujawnia proces komponowania prac i wpuszcza odbiorcę do swojej pracowni, pozwala patrzeć sobie na ręce. Oglądający prace mogą wykorzystać AR i za pomocą specjalnej aplikacji zobaczyć filmy z procesu powstawania dzieł.
Genew w swoim procesie twórczym wielokrotnie splata to, co cyfrowe z tradycyjnym medium. Swoje szkice digitalizuje, pracuje z nimi wirtualnie, by ostatecznie akrylami namalować je na płótnie, czasem wykorzystując rzutnik (to znów łączy Twórcę z tkanką miejską, gdzie techniki wyświetlania kompozycji z rzutnika często stosowane są przy tworzeniu murali).
Tym razem Genew idzie o krok dalej i oddaje swoją sztukę sztucznej inteligencji – pozwala botowi AI stworzyć nowe obrazy na podstawie swych oryginałów. Zostaną one wykorzystane na wlepkach dostępnych na wernisażu, dzięki odwiedzającym wystawę obrazy będą mogły „wrócić” do przestrzeni miejskiej i stać się jej częścią. Genew łączy to, co digitalne z tym co manualne, miesza techniki tworzenia, a oddając swoje obrazy nowym mediom i ich publiczności zaprasza do dialogu ze sztuką, miastem, komiksem i doświadczeniem wirtualnym.
dr Matylda Sęk-Iwanek
Uniwersytet Śląski w Katowicach
Polskie Towarzystwo Badań nad Komiksem
Polskie Towarzystwo Badań nad Komiksem